Czy szczere emocje zaprzeczają męskości?

W świecie, w którym normalność bywa deficytem warto zadać pytanie czy zwykły facet potrafi być jeszcze istotą mentalnie intrygującą? Czy kreacja efekciarza i superbohatera pożarła już na dobre potrzebę bycia zwyczajnym gościem? Czy jako mężczyźni nie zatracamy się w zgubnej roli, w której z trudem i wstydem przychodzi nam szczere wyrażenie uczuć? Radość, złość, smutek, pożądanie – jakie to proste, a jednak czasami krępujące i trudne.

Klasyka nie przemija

Obserwując na okularowym parkiecie debiut marki David Beckham, stawiam, że jej akcje szybko pójdą do góry. Tak sobie myślę, że normalność i szczerość zaczyna być w cenie. Jeden mógłby rzec, że to zacny vintage, drugi, że styl, który „wieje konserwą”. Dla mnie to powrót do eleganckiej prostoty i przypomnienie kultowych, okularowych kształtów. Mam wrażenie, że jako mężczyźni na nowo mamy szansę odkryć ponadczasowy styl i autentyczność – coś, co w obszarze mody zawsze przetrwa próbę czasu.

Okulary David’a Beckham’a wcale nie są zabawnym gadżetem dającym Ci sposobność, abyś poczuł się jak gwiazda Manchester’u. To kolekcja oprawek korekcyjnych i okularów przeciwsłonecznych zaprojektowana i dedykowana dla świadomego i dojrzałego faceta. Człowieka, który potrafi kochać, współczuć, złościć się będąc emocjonalnym i prawdziwym. Może nieco wyidealizowane, ale w moim przekonaniu spójne z produktem i nazwiskiem, które go sygnuje.

Radość i złość

Co łączy te uczucia? Chyba tylko prawo do wyrażania ich odważnie i szczerze. Jest jeden warunek – będąc w gniewie nie ranisz innych. Wiem, wiem – fajniej się pisze o postanowieniach niż je realizuje. Tak jednak postępuje prawdziwy facet. Złość i radość to emocje skrajnie różne, niczym Twój wizerunek, który możesz odmienić przy użyciu tylko jednej pary oprawek. Tak to sobie wymyśliłem. Wszystko za sprawą retro – detalu w postaci metalowej, przeciwsłonecznej nakładki, która błyskawicznie zmienia Twój wygląd oraz zastosowanie okularów. Ja upodobałem sobie opcję z osłoną. Kultowa forma i praktyczność tego modelu sprawia, że jest to topowa propozycja z portfolio marki.

Smutek

Smutek i łzy szczególnie u facetów bywają oznaką genetycznego defektu, który objawia się emocjonalnością, słabością i tkliwością. A może tylko my mężczyźni tak sądzimy? Kiedy oglądałem pożegnanie gwiazdy NBA Kobe’go Bryant’a i przemowę Michael’a Jordan’a nigdy nie widziałem takich emocji, wzruszenia i łez cieknących po męskich policzkach. Piękne, dojrzałe i wcale nie rujnujące wizerunku samca alfa. Oznakę słabości, którą jako faceci w większości krępujemy się wyrażać powiązałem z obrazem delikatnych, subtelnych i zaokrąglonych żyłek, przy których nie ma mowy o kamuflażu (tytułowe foto). Wygodne, ponadczasowe i świetnie wykonane – wszystko w zgodzie z ideą jaką obrała sobie piłkarska duma Anglii.

Pożądanie

Pozostawiłem je na deser. W jego wyrazie jako mężczyźni problemu raczej nie mamy. Bardziej w pohamowaniu żądzy i zachowaniu subtelności. Pożądać będąc facetem, to trochę jak balansować na cienkiej linie pomiędzy byciem romantykiem, a chamem. Wzorem byłby pewnie atrakcyjny i szarmancki flirciarz. Taki Borewicz z 07 zgłoś się. Chociaż nie – od chyba nie był atrakcyjny… Z kreacją macho doskonale harmonizują przeciwsłoneczne, wybitnie męskie, prostokątne klasyki. Łatwiej dzięki nim wyrazić nieoczywistość, namiętność i pragnienie, tak jak w moim alter ego, które przybrałem na potrzebę foto – sesji.

Jesteśmy tylko facetami

Spoglądając na najnowszą kolekcję okularów David’a Beckhama może nieco na wyrost, ale próbuję doszukać się pewnego przekazu. Jak udało się połączyć z obszarem mody wartości takie jak szczerość, uczciwość i niesfałszowane emocje. Choć jako mężczyźni staramy się, to trudno nam nie zatajać uczuć, obnażać słabości, ronić łez nie będąc marnym puchem. Ale staramy się.

Radek Wiktorowicz – Ghosteye

 

 

Termiczne uszkodzenia okularów

Użytkowanie produktu zgodnie z przeznaczeniem nabiera istotnego znaczenia, kiedy w okresie letnim (czytaj – wysokich temperatur) poprzez opieszałość, nieuwagę lub po prostu niewiedzę możemy doprowadzić nasze patrzałki do nieodwracalnych uszkodzeń. Termiczne uszkodzenia okularów, a precyzyjniej – powłoki antyrefleksyjnej nie podlegają roszczeniom gwarancyjnym, dlatego będąc okularnikiem warto wziąć sobie do serca kilka cennych rad dotyczących ich użytkowania w czasie upalnych dni. To też sygnał dla salonów optycznych, aby dla dobra swojego i klientów (niestety dość często w czasie wakacji taka sytuacja jest przedmiotem sporu konsumenckiego) przestrzegać przed tym czego z okularami robić nie wolno.


Okulary lubią słońce, ale kiedy są na nosie

A zatem czego z okularami nie powinien robić ich użytkownik? Na początek istotna informacja dla kierowców. W nagrzanym od słońca samochodzie potrafi być gorąco jak w piekle, a pozostawienie okularów na desce rozdzielczej w upalny dzień na kilkadziesiąt minut doprowadzi do nieodwracalnego uszkodzenia powłoki antyrefleksyjnej. Rezultatem tego będzie obecność mikropęknięć przypominających drobną pajęczynę na zewnętrznej powierzchni soczewek okularowych. Uszkodzenia te są dość charakterystyczne i zwykle łatwo je odróżnić od uszkodzeń mechanicznych. Tym samym nie warto „boksować się” z optykiem i na siłę przekonywać, że „zrobiło się samo”. Dlatego drogi kierowco – tak jak idealnym miejscem dla Twojego auta jest garaż, tak na potrzebę Twoich okularów stworzono twarde etui. Umieść tam okulary i najlepiej zabierz ze sobą. Postępowanie takie dotyczy także fotochromów, które co prawda stworzono, aby chroniły przed słońcem –  jednakże Twoje oczy, a nie podszybie w samochodzie czy ręcznik na plaży. Obok mikropęknięć objawem termicznego uszkodzenia soczewek może być także złuszczanie się powłoki antyrefleksyjnej, deformacja (soczewki organiczne zwiększają swoją objętość), a w przypadku „szkieł” fotochromowych – przebarwienia.

Obok nagrzanego od słońca samochodu czy plażowego ręcznika warto oszczędzić okulary i przy okazji wakacyjny budżet, nie zostawiając ich na parapecie przy oknie, w saunie czy blisko jakichkolwiek źródeł ciepła.

Informujmy, edukujmy

Doskonale zdaję sobie sprawę, że tych kilka rad nie uchroni każdego okularnika przed opisanymi powyżej przykrościami, niemniej jednak przekazywanie każdemu klientowi salonu optycznego skrótowych informacji (czy to słownie czy na piśmie) ułatwi wszystkim nam życie, oszczędzając nerwy i minimalizując liczbę niepotrzebnych nikomu sporów. Zwłaszcza w pięknym czasie, w którym udajemy się wszyscy na zasłużony odpoczynek.

Pozdrawiam

Ghosteye

Okularowe trendy 2020

To nie do końca tak, że w środku roku przypomniałem sobie o tegorocznych trendach. Z punktu widzenia zaplanowanych wydarzeń optycznych, ten rok okazał się ciężkim niewypałem, bo jak wiadomo firmy oftalmiczne zwykły prezentować nowości i kierunek w okularowej modzie właśnie podczas dużych targów i eventów. Tych, które odwołano. I tak np. zamiast lansować się na przełomie lutego i marca na mediolańskim Mido, zajadając w międzyczasach pizzę z riccotą i karczochami, przyszło mi wegetować w chałupie i scrollować ekran w telefonie w poszukiwaniu okularowych inspiracji. Był to też czas, który zweryfikował i potwierdził potęgę Internetu, a szczególnie influencu, który mocno jak nigdy dotąd stał się nośnikiem i kreatorem mody – okularowej rzecz jasna. No cóż – nie będę ściemniał, że nie cieszy mnie to, jako autora modowego bloga.


Czego z pewnością nie zabraknie?

Rok 2020 to okres, w którym królują i nadal królować będą wariacje kształtów oraz dwa kierunki w wielkości opraw – oversize oraz w nieco mniejszym stopniu jego przeciwwaga – minimalizm. Dominować będą odważne wzory i barwy, ale także ciekawe, rzadko spotykane wcześniej kolory oraz nadruki na okularowych soczewkach. Sympatyków złota uspokoję – Wasz ukochany kruszec z pewnością będzie w cenie. 

Oversize i minimalizm

Celowe operowanie przez projektantów zbyt dużym rozmiarem doprowadziło do wykreowania modnego (i przed laty i obecnie) stylu w okularowej modzie. Mimo, że wbrew zasadom proporcji i innym regułom, które uwzględniamy wybierając okulary, jest i będzie to częsty wybór szczególnie wśród płci pięknej. Oversize to nie tylko styl zarezerwowany dla okularów przeciwsłonecznych, gdzie ich wielkość można uzasadnić ochroną przed słońcem. Coraz częściej duży rozmiar i niesztampowy kształt oprawek odnajdziemy w najnowszych modelach korekcyjnych.

Przeciwwagą oversize’ów, ale także trendem ponadczasowym jest minimalizm. Mimo niewielkich gabarytów, okulary takie wcale nie muszą być proste i niezauważalne. Tak jak oversize’y mogą zachwycić formą. Zresztą jak to bywa w modzie, gdzie często mniej znaczy więcej.

Barwienia i nadruki w soczewkach

Kiedy jeszcze kilka lat temu okularowe „szkła” zabarwione inaczej niż na szaro-buro czy brązowo były niecodziennym zjawiskiem, to w obecnym sezonie ich różnorodne umaszczenia przeżywają istny rozkwit. Dotyczy to nie tylko okularów przeciwsłonecznych, lecz coraz częściej okularów z korekcją, którym dodajemy sznytu i oryginalności wprowadzając delikatny motyw koloru. Producenci modowych brandów poszli o krok dalej, powołując do życia modele przeciwsłoneczne z nadrukami logotypów i różnorodnych wzorów na soczewkach, które przy odpowiedniej grze światła robią niesamowite wrażenie.

Tylko i aż kolor

Cieszy mnie, że coraz częściej decyzje zakupowe klientów zaczynają stawiać na odważne, wyraziste wzory i barwy. Pomimo bezsprzecznej, chyba od zawsze, dominacji czarnego możemy w obecnym sezonie zaobserwować większe zainteresowanie pastelowymi kolorami, ciekawymi wzorami, włączając ostrożną zabawę z asymetrią. Kolor inny niż grafit, czerń i brąz coraz częściej będzie gościł nie tylko w casualowym outficie, ale także w biznesowym dress codzie. Nie zapominajmy także o złocie w różnych odcieniach i odmianach, które na okularowym wybiegu będzie, w moim przekonaniu, brylować jak nigdy dotąd.

Wariacje kształtów

Obok skrajności rozmiaru przykuwającego w tym sezonie uwagę, z pewnością nie zabraknie nietypowych i odważnych form. O tym, że okularowe krągłości nigdy nas nie opuszczą chyba mówić nie trzeba. Owalne modele i milion kombinacji materiałów oraz odmian poprzeczek i mostków będą towarzyszyć nam nadal. Pojawi się jednak znacznie więcej wyrazistych, a wręcz szalonych kształtów wykorzystujących najnowsze technologie produkcji. Innymi słowy fantazyjne i dizajnerskie ekspozycje z szalonych modowych butików będą powoli wychodzić na ulicę.

Okularu – maski

To ostatni trend, a zarazem świetne potwierdzenie tego, jak okularowa moda błyskawicznie dostosowuje się do smutnej w tym wypadku rzeczywistości. Mowa oczywiście o pandemii, w której w związku z rekomendacjami, a wręcz nakazem zasłaniania ust i nosa, powstały odjechane, modowe dzieła będące skrzyżowaniem okularów i …przyłbic. „Białe” lub przeciwsłoneczne soczewki, biżuteryjne dodatki i kunsztowne wykonanie. O tempora, o mores! Świat zwariował czy rzeczywiście w okularowej modzie nie ma żadnych ograniczeń?

Enjoy!

Ghosteye

 

Parujące okulary i maseczka – patenty, które musisz znać!

Nauczony doświadczeniem wiem, że za chwilę odezwie się jakiś filozof – myśliciel, który wytknie mi karygodny i niegodny publikacji błąd w tytule. Spoko – nie ma co sapać – stwierdzenie, że „okulary parują” jest myślowym skrótem, ale też komunikatem prostszym i bardziej trafnym w dobie ciągłego scrollowania milionów informacji. Każdy wie o co chodzi, tzn. okulary same w sobie nie parują (chyba, że w ogóle wyparują, bo ktoś nam je podpierdzieli), tylko zaparowywują w nich szkła, a szczególnie podczas noszenia maseczki – to a propos wspomnianego sapania. 😊


Zanosi się, że moda na maski zagości na dobre…

W latach 70 mieliśmy erę spodni dzwonów, ducha lat 80-tych oddawał walkman, a 90-tych dresy z kreszu. Zanosi się, że w 2020 rozpoczęła się era ochronnych masek. Trochę dowcipkuję, ale nie wierzę, że obszar mody nie zareaguje na to zjawisko. Zresztą już ma to miejsce. Oczywiście funkcja estetyczna jest tu na drugim miejscu zaraz po walorach praktycznych. A są nimi komfort noszenia oraz to na czym skupiłem się podczas tego wpisu, czyli nieutrudnianie życia okularnikom.

Nie mnie oceniać, czy i jak bardzo prozdrowotnym zachowaniem jest dla nas kawałek materiału z gumką. Logika jednak wskazuje, że ten kto prycha i ma na mordce maskę uchroni jakieś istnienia przed chorobą przenoszoną drogą kropelkową. Poza tym z racji obowiązującego prawa, to wydatek znacznie mniejszy niż walentynka od Smerfa w mundurze. Szkoda tylko, że ten medyczny gadżet potrafi uprzykrzyć życie okularnikom. Konia z rzędem i słoik Nutelli temu, komu w czasie pandemii w towarzystwie noszonej maski nie zaparowały szkła od okularów. W sumie mógłbym iść na skróty i zasugerować Wam wymianę okularów korekcyjnych na soczewki kontaktowe. Jednakże posiłkując się wiedzą mądrzejszych ode mnie – w obecnych czasach zdecydowanie odradzam. Osoby noszące soczewki kontaktowe znacznie częściej dotykają oczu rękoma, co powoduje łatwiejsze przenoszenie patogenów przez brudne ręce niż w przypadku noszących okulary. A Tym samym oczy częściej mogą stać się wrotami zakażenia u „soczewkowiczów”. Okulary nie dość, że stanowią pewną barierę dla grzebania paluchami w oczach, to biorąc na logikę, chronią je skuteczniej przed kroplami oddechowymi niż soczewki kontaktowe. Czyli Panie i Panowie w sytuacji w jakiej przyszło nam funkcjonować, przy wyborze soczewki kontaktowe, a okulary bardziej zdroworozsądkowe będzie założenie tych drugich. Co zatem zrobić, aby szkła w towarzystwie koronawirusowej maski nie zaparowywały? Mimo, że nie ma stuprocentowej, złotej rady, to mam dla Was kilka patentów, które ułatwią Wam życie:

Patent 1 – specjalne soczewki okularowe 

Jakiś czas temu napisałem dla Was artykuł o okularowych soczewkach, z powłokami, które nie zaparowywują. Podczas wyboru szkieł okularowych u optyka możecie nieco doinwestować okulary w szkła z dodatkowym uszlachetnieniem na taką okoliczność. W optycznej nomenklaturze najczęściej bywa ono nazywane Optifog lub Antifog. Elementem składowym powłoki antyrefleksyjnej są tutaj czynne substancje zwane surfaktantami. Ich działanie powoduje zamianę wody (w tym wypadku pary wodnej) w przezroczysty cienki film wodny (stąd brak widocznej pary na soczewkach). Niestety, dla utrzymania właściwości takiej powłoki należy pamiętać o systematycznym nanoszeniu na szkła aktywatora w płynie lub pielęgnowaniu soczewek specjalną ściereczką (będąca w zestawie). Jeśli zakup dedykowanych soczewek przeciw zaparowywaniu nie mieści się w Waszym budżecie (są one znacznie droższe niż standardowe szkła z antyrefleksem) dobrze, aby szkła Waszych okularów posiadały powłokę hydrofobową i oleofobową, co może mieć znaczenie zarówno w ich mniejszym zaparowywaniu jak i łatwiejszym utrzymaniu ich w czystości.

Patent 2 – płyny chroniące przed zaparowywaniem 

W salonach optycznych dostępne są specjalne płyny w atomizerze, które oprócz funkcji czyszczącej pomagają, aby okularowe szkła nie zaparowywały. Sekret tkwi podobnie jak w poprzednim patencie, w obecności w ich składzie czynnych substancjach chemicznych – surfaktantów. Należy pamiętać, że po każdym umyciu okularów należy nanieść ów preparat, aby uzyskać pożądany efekt. Gdybyście mieli wątpliwości jak należycie dbać o okulary zerknijcie na jeden z najbardziej poczytnych artykułów, jaki napisałem („Jak dbać o okulary, by żyły dłużej?”) Jeśli zdecydujecie się na taką formę ochrony swoich okularów przed zaparowywaniem Wasz optyk powinien posiadać tego typu rozwiązania. Do popularniejszych specyfików należą Izofog, Chemax 2 czy Hayne Mist.

Patent 3 – zadbaj o szczelne przyleganie maseczki

Prawidłowe i szczelne dopasowanie maski oprócz tego, że będzie nas chronić przed latającym w powietrzu ustrojstwem, pozwoli zmniejszyć, a nawet zminimalizować zaparowywanie okularów. Ogrzane powietrze, które wydychamy wydostaje się przez szczeliny w górnej części maski, co skutkuje zaparowywaniem patrzałek. Jak pozbyć się tego efektu? Ułóż maseczkę na twarzy i dopasuj ją maksymalnie szczelnie w górnej jej części i dopiero wtedy załóż okulary. Już taka czynność może nieco pomóc. Ponadto spotkałem się także z dwoma dodatkowymi patentami. Pierwszy z nich to umieszczenie dodatkowo (od wewnątrz) w górnej części maski złożonej chusteczki higienicznej, która będzie dodatkową barierą dla wydychanego powietrza. Brzmi komicznie, ale po części się sprawdza. Druga to umieszczenie w górnej części maski cienkiego paska dwustronnej taśmy, którą przyklejamy na (odtłuszczonej!) skórze. Patent nieco barbarzyński i łopatologiczny, ale ciekawy i także pomocny.

Patent 4 – domowe surfaktanty

Pewnie nie zdawaliście sobie sprawy, że środki chemiczne, które każdy z nas posiada w domu możemy wykorzystać jako specyfiki chroniące okularowe szkła przed zaparowywaniem. Mowa o płynach do mycia naczyń, mydłach i szamponach. Wszystkie przeze mnie wymienione posiadają substancje chemicznie czynne – surfaktanty. Aby uzyskać pożądany efekt nanosimy niewielką ilość środka na wewnętrzną i zewnętrzną część soczewki okularowej i delikatnie wcieramy. Wybierając taki preparat, unikajcie tych „cytrynowych” ze względu na ich możliwy, niekorzystny wpływ na powłokę antyrefleksyjną w Waszych okularowych soczewkach. Ostrożnie podchodźcie do wszelkich specyfików na bazie alkoholu, które nie dość, że mogą zniszczyć Wasze szkła to również wejść w reakcje z materiałem oprawki okularowej. Jest to jakaś forma patentu na zaparowane szkła, jednak w zestawieniu z płynem dedykowanym do tego celu zakupionym u optyka wybieram ten drugi.

Pamiętajcie, że żaden z wymienionych sposobów nie jest super, hiper, stuprocentową receptą na zaparowane szkła w okularach. Wpływa na to szereg składowych jak temperatura otoczenia, kształt oraz wielkość soczewek okularowych oraz ich uszlachetnienia, ułożenie okularów na nosie, cechy anatomiczne twarzy. Jest tego bez liku. Niemniej jednak stosując powyższe patenty jesteście w stanie nieco ułatwić sobie życie. I tego też Wam życzę w tym trudnym czasie.

Ściskam Was

Ghosteye

Kirk & Kirk – Passion is inherited

I won’t deny that I am excited about people who for whatever reason go down in the history of the wonderful industry of eyewear design and optics, my personal favorite. Discovering enthusiasts, studying the history of outstanding brands, learning about niche brands and the emerging ones and distancing myself from a dry as dust message. These are the main ideas of my blog.

Movie-like story

Using some of the most unbearable verbs among Polish speakers, I’ve already made several blog entries about inventors or inspirational style icons. Edwin Land, Hubert de Givenchy, Hans Stepper, Guccio Gucci – these were accumulated during a dozen months of messing about on ghosteye.pl. Today I will be an optical patient zero for you. I will try to infect the maximum number of readers with history, tradition, and limitless dreams. This is what you can undoubtedly associate glasses from the London brand Kirk & Kirk with. How not to be a loud fashion brand, and yet occasionally dazzle on the noses of stars walking on the red carpet? How not to look at eyewear trends, not to compromise and always be faithful to your own style?

The recipe for this is certainly known by Karen and Jason Kirk – preservers of the more than 100-year-old glasses craft of Kirk Brothers. I have no idea how, but it was them – the crazy brothers, Percy and Sydney who in 1919 brought an old sewing machine to life, which, together with the lens cutter, gave rise to the first makeshift production line. At the same time, they created a business dream team. Percy – a born salesman and PR person, Sydney – a craftsman and artistic soul. Consistency and a kind of mission led the duo of Kirk brothers to Indianapolis, Montreal or Johannesburg, where they opened their eyewear factories. In the interest of the best quality lenses, they traveled to Brazil acquiring some of the highest quality quartz from local beaches. And all this in times where there was no Ryanair, nor super-fast trains nor highways.

Interesting facts from the time of the Kirk Brothers

As an enthusiast of motoring, burned rubber and the smell of gasoline, I could not ignore one more thing. A man named Sir Malcolm Cambell – a British racing driver, set one of his speed records on water in Motex goggles – made by the Kirk brothers. An intriguing thing that may be of interest to people from the optical industry was the introduction of an adjustable bridge in spectacle frames, called Fecifit („a perfect non-pressure spectacle”) by Londonenthusiasts. A similar frame model could be worn by a traumatized boxer or a petite woman.

The current successor of Kirk Brothers’ achievements – Jason and his wife Karen continue the family optical tradition of his grandfather, uncle, but also father Neville. The marriage, like the famous Kirks Brothers, seems to be a good team. Just look at the products of the current company with a rich heritage – Kirk & Kirk, which they co-create. These glasses cannot be mistaken for any other brand. Solid construction, bold design, colors and the best quality acrylic. Kirk’s eyewear is a British work of art, handcrafted in France using indestructible German hinges. With often bold, but always meticulously chosen and well thought-out colors that are in line with the message of the collection (Kaleidoscope, Cantena, Matte, Spectrum) these are glasses with an original form,  reflecting the artistic soul of Karen Kirk. Kirk & Kirk also offer sunglasses with Zeiss lenses.

See you soon!

Some time ago I had the opportunity to meet Jason. Consistent as hell with the brand principles – smiling, open, inventive, and kind. The article that I had the pleasure of writing was created in a quite unfavorable period, in connection with the epidemiological situation in the world. Despite the fact that business relations and participation in industry events are struggling like never before, I believe that those of you who do not know the London brand yet, will soon have the opportunity to get to know it better. Or maybe even shake hands with some of the most creative people from the optical industry in Britain.

Hugs!

Kirk & Kirk – pasję się dziedziczy?

Nie mogę zaprzeczyć, że ekscytuję się ludźmi, którzy z jakichś powodów zapisują się w historii przecudownej branży jaką jest dla mnie optyka okularowa. Odkrywać pasjonatów, studiować dzieje wybitnych marek oraz poznawać także te niszowe i wschodzące. Dystansować się od nudnego jak flaki z olejem podręcznikowego, surowego przekazu. Oto główne idee mojego bloga.


Historia trochę jak z filmu

Posiłkując się jednym z najbardziej nieznośnych czasowników wśród polonistów – popełniłem już nawet kilka wpisów o wynalazcach czy inspirujących ikonach stylu. Edwin Land, Hubert de Givenchy, Hans Stepper, Guccio Gucci – nazbierało się tego podczas kilkunastomiesięcznego bajdurzenia na ghosteye.pl. Dzisiaj będę dla Was okularowym pacjentem zero. Postaram się zainfekować maksymalną liczbę czytelników. Historią, marzeniami, tradycją i brakiem ograniczeń. To z czym bez wątpienia powiązać można okulary londyńskiej marki Kirk & Kirk. Jak nie być głośnym, modowym brandem, a jednak od czasu do czasu brylować na nosach gwiazd przechadzających się po czerwonym dywanie? Jak nie oglądać się na okularowe trendy, nie uznawać kompromisów i być zawsze wiernym własnemu stylowi?

Przepis na to z pewnością znają Karen i Jason Kirk – kontynuatorzy ponad stuletniego, okularowego rzemiosła Kirk Brothers. Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób, ale to właśnie oni – zwariowani bracia Percy i Sydney w 1919 roku powołali do życia starą maszynę do szycia, która wraz z obcinaczem do soczewek dała początek pierwszej, prowizorycznej linii produkcyjnej. Stworzyli przy tym idealny, biznesowy dream team. Percy – urodzony sprzedawca i pijarowiec, Sydney – rzemieślnik i artystyczna dusza. Konsekwencja i pewnego rodzaju misja zaprowadziła duet braci Kirk m.in. do Indianapolis, Montrealu czy Johannesburga, gdzie otworzyli swoje fabryki okularów. W trosce o najlepszej jakości soczewki podróżowali do Brazylii pozyskując z tamtejszych plaż jeden z najlepszych kwarców. I to wszystko w czasach bez Ryanair’a, superszybkich pociągów czy autostrad.

Ciekawostki z czasów Kirk Brothers

Jako entuzjasta motoryzacji, spalonej gumy i smrodu benzyny nie mógłbym pominąć jeszcze jednej kwestii. Niejaki Sir Malcolm Cambell – brytyjski kierowca wyścigowy, ustanowił jeden ze swoich rekordów prędkości na wodzie w goglach ze szkłami Motex – produkcji właśnie braci Kirków. Ciekawostką, która może zainteresować szczególnie ludzi z branży optycznej było wprowadzenie przez londyńskich zapaleńców, jak to sami nazwali – Fecifit („a perfect non-pressure spectacle”) – regulowany mostek w oprawkach okularowych. Tym sposobem w podobnym modelu oprawek mógł przechadzać się bokser po przejściach i filigranowa kobietka.

Karen i Jason Kirk

Obecny spadkobierca sukcesu Kirk Brothers – Jason wraz ze swoją żoną Karen kontynuuje rodzinną tradycję optyczną swojego dziadka, wujka, ale także ojca Neville’a. Małżeństwo podobnie jak słynni Kirks Brothers wydają się być nieźle zgranym teamem. Wystarczy spojrzeć na produkty nowej starej marki – Kirk & Kirk, którą współtworzą. Okulary te nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym brandem. Solidna konstrukcja, odważny dizajn, kolory oraz najlepszej jakości akryl. Oprawy Kirk’a to brytyjskie dzieła sztuki, ręcznie wykonywane we Francji z wykorzystaniem w produkcji niezniszczalnych, niemieckich zawiasów. Z często odważnymi, ale zawsze skrupulatnie dobranymi i przemyślanymi umaszczeniami, będącymi w zgodzie z przekazem danej kolekcji (Kaleidoscope, Cantena, Matte, Spectrum). To okulary o niebanalnej formie odzwierciedlającej artystyczną duszę Karen Kirk. Produkty Kirk & Kirk dostępne są także w wersjach przeciwsłonecznych z soczewkami marki Zeiss.

Do zobaczenia już wkrótce!

Jakiś czas temu miałem możliwość poznać Jasona. Gość jak cholera spójny z marką, którą tworzy – uśmiechnięty, otwarty, pomysłowy, życzliwy. Artykuł, który miałem przyjemność napisać powstał w dość niesprzyjającym okresie w związku z sytuacją epidemiologiczną na świecie. Pomimo tego, że relacje biznesowe oraz udział w branżowych eventach kuleją jak nigdy, wierzę, że Ci z Was, którzy nie znają jeszcze londyńskiej marki będą mieli wkrótce możliwość poznać ją bliżej. A może nawet uścisnąć ręce jednych z najbardziej kreatywnych ludzi z branży optycznej na Wyspach.

Też Was ściskam
Ghosteye

Koronawirus, a branża optyczna

Ci co znają mój lekko cięty humor, chyba po raz pierwszy przeczytają wpis daleki od turbo śmiesznych metafor czy pokpiwań z wszystkiego dookoła. Szczerze, to na tym miejscu miała pojawić się recenzja z Mido – jednych z najbardziej oczekiwanych włoskich targów optycznych. Tymczasem co tu ukrywać – tak jak Wy jestem bezsilny i wkurwiony. Głowa aż eksploduje od zaplanowanych, rozmaitych projektów, szkoleń, sesji, spotkań. Szybko jednak „schodzę na ziemię” jako podwójny tata i mąż lekarki, która ciort wie z jakim dziadostwem na co dzień styka się na oddziale.


W obecnej sytuacji praktycznie każda dziedzina biznesu dostaje po dupie (i pewnie dostanie jeszcze bardziej). Nawet trudno mi sobie wyobrazić sytuację właścicieli firm eventowych, biur podróży czy hoteli. Nie do ogarnięcia…

Zamykać? / Nie zamykać?

Jednocześnie zastanawiam się nad funkcjonowaniem i rozwiązaniami w tym paskudnym czasie w obszarze biznesu, który prowadzę, związanego z optyką okularową. Mam na myśli nie tylko działalność w obszarze salonu optycznego (sprzedaż okularów), ale także diagnozę wzroku i leczenie chorób oczu. I bynajmniej nie będzie chodzić tu o najbliższe dwa tygodnie…

W przypadku nadal funkcjonujących gabinetów diagnostycznych i prywatnych przychodni okulistycznych myślę, że jak najbardziej na miejscu jest przeprowadzenie przed wizytą rozmów telefonicznych z absolutnie każdym pacjentem informując o kategorycznym zakazie wstępu do przychodni osób przeziębionych (cokolwiek by to znaczyło) oraz obecności na badaniu oraz w poczekalni osób towarzyszących bez podania wyraźnej przyczyny. Żmudne, czasochłonne, ale śmiem twierdzić, że innego wyjścia nie ma. Myślę, że nie jest to także dobry moment na przeprowadzanie badań u osób w podeszłym wieku bądź szczególnie narażonych na infekcje. O wdrożeniu dodatkowych procedur związanych z dezynfekcją powierzchni i urządzeń chyba mówić nie trzeba. Zamknięcie tego typu działalności jest działaniem niosącym wiele trudności. Powiem jednak wprost – my swój biznes zamknęliśmy.

Co do prowadzenia salonu optycznego, jako właściciel, piszę to z wielkim bólem, ale nie wyobrażam sobie doboru okularów polegającym na przymiarce cirka kilkunastu sztuk przez jednego klienta (przy  wdrożeniu odpowiednich procedur związanych z dezynfekcją i higieną), a następnie kontaktu pracownika z klientem chociażby w oparciu o pomiar PD. Podobno jedna ze znanych optycznych sieciówek zadeklarowała, że będzie pracować nieprzerwanie, narażając zdrowie swoich pracowników. Hajs się musi zgadzać. Jakiś czas temu pisząc artykuł konfrontujący salony sieciowe z rodzimymi rzemieślnikami nawet nie przypuszczałem, że jeden biznes od drugiego może różnić także inny poziom odpowiedzialności ze strony niektórych właścicieli. Osobiście pierwszy raz od 2012 roku zamknąłem salon optyczny do odwołania, dając możliwość klientom odbioru okularów drogą kurierską bądź w konkretnym dniu w wyznaczonym przedziale czasu. Myślę, że solidarnie powinniśmy zacisnąć pasa i zachować się mądrze. Pamiętajmy, że to nie tylko kiepski czas dla diagnostów, właścicieli salonów optycznych, ale także dla całej branży związanej z produkcją, dystrybucją i usługami.

Tymczasem pamiętajmy o żelaznych zasadach higieny w obecnych czasach:

  • myjmy ręce każdorazowo po przyjściu do domu (posiadanie jednorazowych rękawiczek wcale nie będzie nadużyciem),
  • będąc poza domem unikajmy dotykania rękoma okolic nosa i twarzy,
  • jeśli otwieramy paczki kurierskie i listy róbmy to w rękawiczkach lub natychmiast umyjmy ręce, a opakowania wyrzućmy,
  • każdorazowo myjmy dokładnie warzywa i owoce zakupione w sklepie,
  • każdy z nas porusza się samochodem – dezynfekujmy zatem miejsca w aucie, które dotykamy codziennie, jak np. kierownica czy dźwignia zmiany biegów – ostrożności nigdy za wiele,
  • każdorazowo po przyjściu do domu koniecznie wyczyśćmy telefon,
  • nie idźmy owczym pędem na zakupy do marketu pełnego ludzi – kupmy to co najpotrzebniejsze w małych osiedlowych sklepikach robiąc zakupy bez osób towarzyszących,
  • unikajmy wszelkich ludzkich zbiorowisk, a nawet niewielkich spotkań ze znajomymi (nawet nie chcę mi się komentować podejścia do tematu większości hierarchów Kościoła w Polsce – pewnie od niejednego z Was dostałbym za to bana, dlatego zostawię to dla siebie),
  • jako rodzice „baranków” szwendających się po centrach handlowych i mieście zainwestujmy w Netflix i karton chipsów – niech siedzą na dupie,
  • tak wiem, alkos jest i będzie dobry, jednakże w dużych ilościach zwyczajnie obniża odporność.

Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam zdrowia i rychłego powrotu do realizowania biznesowych planów. Wiem, że przez dłuższą chwilę będzie ciężko, ale znając niebywałą kreatywność ludzi związanych z branżą optyczną wiem, że za kilka tygodni nadrobimy to z nawiązką i rozwalimy system.

Pozdrawiam ciepło.

Ghosteye

Finał Miss Elite 2020

Gorący włoski klimat w końcu lutego, w polskiej rzeczywistości przy kilku stopniach na zewnątrz? Powariowali? A jakże! I to z jakim przytupem! Tajemnicza, baśniowa atmosfera, maski, stroje i scenografia rodem z XVIII – wiecznego, weneckiego balu. Projektanci, artyści, muzycy, zagraniczni goście, ludzie ze świata biznesu, polityki, mediów i kultury. I wreszcie – piękne dziewczyny pretendujące do najcenniejszego diademu w konkursie piękności! Tak w skrócie można podsumować Charity Galę – Wenecki Bal Maskowy i Finał Miss Elite 2020.


Dworskie klimaty

Trudno wyobrazić sobie lepszą miejscówkę na wydarzenie rodem z innej epoki niż neorenesansowy Pałac Konstantego Zamoyskiego w Warszawie przy Foksal 2. Organizatorem wydarzenia był prestiżowy Elite Club Monaco Warsaw – prawdopodobnie jedyna organizacja w kraju, która potrafiła zjednoczyć obszar biznesu, mody i działalności charytatywnej w atmosferze tak wytrawnych i medialnych eventów.

Projektanci i styliści wieczoru

Przy okazji minionej gali należy zwrócić uwagę na dwie nierozłączne wartości, bez których impreza nie miałaby tyle blasku. Piękne kobiety i szykowna moda prezentowana przez finalistki konkursu w kilku odsłonach. Dlatego też warto przyjrzeć się nazwiskom projektantów i stylistów, którzy uświetnili ten wieczór.

Olga Świechowicz – właścicielka marki Nina Basco i… jednych z najdłuższych nóg podczas gali. W przepięknych butach, które tworzy przechadzają się m.in. Roksana Węgiel, Anna Karwan, Aleksandra Szwed czy Joanna Krupa. Zdaniem Olgi równie ważne jest dopasowanie obuwia do stóp… jak i do charakteru.
Agnieszka Suchocka – zarażająca optymizmem projektantka zakochana w krawiectwie haute couture idealnie skrojonych i mistrzowsko wykończonych ubraniach. Mimo, że jej kobiece kreacje widywane były na światowych wybiegach najbardziej ceni sobie pracę w zaciszu swojego atelier przy Komorskiej 42 w Warszawie.

 

Zuzanna Niemczycka – projektantka oraz właścicielka marki Susan Swimwear – brendu tworzącego efektowne, zmysłowe, niezwykle kobiece i świetnej jakości stroje kąpielowe. To właśnie jej pokaz podczas Finału Miss Elite wzbudzał najwięcej emocji. A przynajmniej wśród mężczyzn.
Dorota Kuźnicka – dizajnerka i właścicielka marki luksusowych, damskich butów i torebek z charakterystycznym logotypem DK. W swoich kolekcjach w doskonały sposób łączy rzemieślniczą tradycję, ponadczasową klasykę z nowatorskim podejściem do projektowania.
Radosław Wiktorowicz – „człowiek od okularów”, stylista, autor okularowego bloga Ghosteye, szkoleniowiec oraz twórca licznych projektów związanych z optyką okularową. Podczas gali dobrane przez niego okulary prezentowały modelki wraz z kolekcjami m.in. strojów kąpielowych Zuzanny Niemczyckiej oraz luksusowych futer Karibu.

„Muzyka jest stenografią uczuć”

Finał wyboru Miss Elite 2020 wzbogaciła muzyka na żywo. Koniecznie należy wspomnieć o Monice Lewczuk. Prześlicznej (V-ce Miss Polski 2009) wokalistce, kompozytorce i autorce tekstów, której głos można było usłyszeć przy akompaniamencie fortepianu Tomasza Betki. Uczta dla oczu i uszu.

Jak na włoski wieczór przystało nie mogło zabraknąć człowieka orkiestry, o którym można by napisać osobny artykuł – pochodzącego z Neapolu Luigi’ego Pagano. Piosenkarza, gitarzysty, muzyka, za którego transfer do Polski w pełni odpowiedzialna jest żona Agnieszka. Chyba nikt tak jak Luigi nie potrafiłby podczas wydarzenia wprowadzić na scenę tyle miłości do Italii. Bravo!
O tym, że najwyższej klasy show można stworzyć na scenie wyłącznie przy pomocy skrzypiec i wyjątkowego talentu przekonał nas Kamil Skicki – utalentowany wirtuoz, finalista i laureat wielu konkursów, korzeniami związany z Filharmonią Krakowską, gdzie występuje na jako solista od 1992 roku.

Laureatki konkursu piękności

Wreszcie to, na co czekaliśmy wszyscy. Wyniki konkursu oraz werdykt jury! Panie i Panowie Miss Elite 2020 oraz polską Grace Kelly została Joanna Kościak! Właścicielka najcenniejszego diademu imprezy pochodzi w Warszawy jest fotomodelką, pracującą na co dzień jako stewardessa w liniach lotniczych Lot. Także od dzisiaj bojkotujemy zagranicznych, lotniczych przewoźników. To u nas jest najpiękniej!

Tytuł I V-ce Miss trafił do rąk niewątpliwie najbardziej egzotycznej kandydatki – przepięknej dziewczyny pochodzącej z Rwandy – Tiny Uwase. 25 – latka studiuje w Wyższej Szkole Bankowej w Toruniu, a w przeszłości zdobyła dwa cenne tytuły – Miss Supernational Rwanda oraz V-ce Miss Top Model Afrika.

Podium konkursu zamknęła II V-ce Miss – Karolina Derpieńska. Pochodząca z Podlasia młodziutka, bo 18 – letnia miłośniczka modelingu ma za sobą wiele ciekawych, międzynarodowych pokazów mody oraz współprac. Karolina jest absolwentką szkoły muzycznej w klasie fortepianu. Piękna i utalentowana dziewczyna.
Obok ścisłej „trójki” organizatorzy konkursu postanowili uhonorować jeszcze kilka dziewcząt nadając im niecodzienne, lecz trafnie przyznane tytuły. Miss Publiczności została Sandra Staszewska, Miss Congeniality – Magdalena Grudzień, Miss Mediów Społecznościowych – Karolina Dumała, Miss Elite TV – Dominka Gładkowska oraz Miss Gracji i Elegancji – Emira Ellili.

Organizatorzy i partnerzy wydarzenia

Włoski event zapewne nie mógłby się odbyć bez organizatorów i pomysłodawców gali. Wspomnieć trzeba zatem o osobistościach Elite Club Monaco Warsaw, do których należy m.in. Ambasador klubu  Krzysztof Porowski, Maciej Cybulski z Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej, a także Wioletta Geyer – prezes oraz Pani Anna Soful – v-ce prezes klubu.

Wenecki Bal Maskowy nie mógłby się odbyć bez prowadzących. A byli nimi – wieczny optymista i ulubieniec publiczności – Enrico Buscema oraz była Miss Polski Kamila Świerc. Naprawdę zacny duet. Wydarzenie, było też efektem pracy dobrych dusz jakimi okazali się Agnieszka Cygan i Marcin Przytulski.

A już niebawem…

Włoska, niezapomniana gala w Pałacu Zamoyskiego trwała do późnych godzin nocnych i zakończyła pewien etap poprzedzony kilkumiesięcznymi przygotowaniami. Wierzcie jednak, że to dopiero początek. Już wkrótce kolejna impreza. Tylko ciii… Tylko nie Mówcie nikomu.

O wywiady z osobistościami gali zadbali niezawodna prezenterka Monika Laskowska i producent Adam Lipiński z Tv reklama, zaś relację video z imprezy możecie oglądać dzięki marce Motionfilms.pl.

 

Okulary na wybiegu

Jesteście ciekawi jak prezentują się luksusowe, kobiece okulary w towarzystwie idealnie skrojonych sukni? Na co należy zwrócić uwagę podczas doboru opraw na wyjątkową okazję? Czym kierowałem się podczas wyboru okularowych stylizacji dla finalistek prestiżowego konkursu piękności? Poniżej krótkie podsumowanie wieczoru pełnego zjawiskowych kobiet, wytwornych kreacji i awangardowych okularów. Sam jestem ciekaw, która z opraw (a może kandydatek?) wpadła Wam w oko.


Czy mógłbym odnaleźć lepsze połączenie niż piękna kobieta i piękne okulary? Jasne! Wiele pięknych kobiet w wielu pięknych okularach! Tak właśnie w skrócie przedstawić mógłbym event, na którym zaprezentowały się finalistki Miss Elite 2020. Inicjatorem konkursu jest filia Elite Club Monaco, mająca siedzibę w warszawskim Pałacu Zamoyskich przy Foksal 2. Założeniem organizacji obok jednoczenia ludzi ze świata biznesu i osobistości z życia publicznego jest rozniecanie w otoczeniu przepychu i luksusu idei właściwych dla działalności dobroczynnej. Elite Club Monaco Warsaw spełnia także zadanie modowego wybiegu będącego okazją dla promocji znanych i wzrastających projektantów oraz artystów.

Spod igły Agnieszki Suchockiej

Podczas minionego eventu finalistki konkursu miały możliwość zaprezentowania się w kreacjach przygotowanych przez Agnieszkę Suchocką i …w okularach by Ghosteye. Ale najpierw kilka słów o przeuroczej, utalentowanej projektantce, która uświetniła pokaz wieczorowymi strojami wykonanymi w zgodzie z ideą krawiectwa haute couture. Agnieszka Suchocka to właścicielka atelier na Komorskiej 42 w Warszawie – miejsca w którym ukojenie odnajdują kobiety poszukujące świetnie skrojonych i mistrzowsko wykończonych ubrań. To też przestrzeń, w której materializuje się dwudziestoletnie doświadczenie w krawiectwie i miłość do tworzenia pięknych strojów. Efekt jej talentu można odnaleźć na wybiegach w Nowym Jorku, Paryżu czy Tokyo. Jak pisze o sobie – „nie ma idealnych kobiet – każda jest inna, wyjątkowa i oryginalna”.

Okulary dopełnieniem wieczorowych kreacji

Aby zachować spójność z wieczorowymi strojami oraz samą okazją, podczas której były prezentowane, dobór okularów wcale nie był sprawą prostą. Kilkanaście pięknych dziewczyn to kilkanaście typów urody, kształtów twarzy i odmiennych temperamentów, a odniesienie do sloganu, w którym ładnemu ładnie we wszystkim w przypadku optyki okularowej ma raczej nikłą rację bytu.

Wybierając okulary, z uwagi na grę świateł, flesze oraz naturalnie krawiectwo haute couture postawiłem na luksusowe modele z francuskich oraz włoskich domów mody. W większości przypadków były to oprawy krzyczące formą i zdobieniami. Wśród stylizacji znalazło się kilka „petard”, w których połączenie urody, idealnie skrojonej sukni, perfekcyjnych detali i rzecz jasna okularów stworzyły obraz iście oskarowych kreacji. To ogromna przyjemność kiedy odpowiednio dobrany, niewielki przedmiot skrada serce kobiety dodając jej seksapilu, klasy i pewności siebie.

Dobór okularów do wieczornej kreacji jest świetnym i wcale niełatwym wyzwaniem. Ubiór i okulary muszą być zgrane ze sobą, ale też spójne z wizytowym anturażem. Modowy wybieg to rzecz jasna nie wieczorna kolacja, przy której założenie barwionych „szkieł” może okazać się  sprzeczne z dobrym, okularowym obyczajem (gdzie kontakt wzrokowy z drugą osobą jest niezwykle istotny). To element „show”, gdzie czerwony dywan jest miejscem, w którym okularowa stylizacja jest jednym z elementów scenicznego pokazu.

Finał Miss Elite 2020

To dopiero początek udziału okularów w towarzystwie pięknych kobiet, zjawiskowych kreacji i kamer. Już niebawem, bo 29 lutego w Pałacu Zamoyskich odbędzie się Charity Gala, czyli Finał konkursu Miss Elite 2020. Zwyciężczyni konkursu, czyli polska Grace Kelly obok objęcia patronatem fundacji dobroczynnych wyjedzie do Miami oraz zapozuje w ekskluzywnym magazynie modowym. Również i ja na ten cel przygotowałem coś specjalnego. Dodam, że tym razem dobrane przeze mnie okulary zobaczycie w towarzystwie pięknych kobiet i …..(cytując Marka Kondrada – „wiem, ale nie powiem”). Zatem bacznie obserwujcie blog Ghosteye oraz Elite Club Monaco Warsaw. Oj, będzie się działo!

Czy cena jest najważniejsza?

Załóżmy, że jesteś okularowym klientem płci brzydkiej i na gwałt szukasz przeciwsłonecznych patrzałek. Mieszkasz w większym mieście, w którym odwiedzić możesz co najmniej kilkanaście zakładów optycznych. Biorąc pod uwagę czas i marketing szeptany ograniczasz się do pięciu. Jesteś „konkretem” i wiesz jakiego modelu szukasz. Zresztą widziałeś u kumpla – lokalnego, modowego celebryty i księcia sobotnich melanży, więc nie ma bata – musiałeś wybrać dobrze. Postawiłeś na ucieleśnienie okularowych snów i kwintesencję optycznych wyżyn… przynajmniej tak myślisz.


Wybrałeś markę na „R” i nieśmiertelnego Aviatora. Jak mówi kinowy klasyk – ma być złoty, a skromny. Dla jednych idziesz „na grubo”, dla drugich (nieco bardziej znających branżę) stawiasz po prostu na średniopółkową markę na „R”, tak samo reprezentującą słowo premium, jak golonka wegańską kuchnię. Ale nie ma znaczenia – Rajban miał być i będzie! Odwiedziłeś cztery miejsca, gdzie w dwóch odnalazłeś swoje „złotka” z gradalnie barwioną soczewką. Różnica w cenie pomiędzy salonami to cirka pięć dych. Niby mało, ale za tyle to masz prawie sushi – lancz ze swoją panną. Zanim podejmiesz decyzję wpadasz jeszcze do ostatniego optyka z listy. Po 15 minutach wychodzisz z wymarzonymi oksami, które kupiłeś prawie… stówę drożej niż w najtańszym miejscu…

Zakładając, że przez hojnie obdarzoną ekspedientkę nie miałeś złożonych pozaokularowych obietnic. Zatem – co się stało, że zapłaciłeś więcej za ten sam produkt?

Powodów może być kilka. Podejdźmy do tego zagadnienia merytorycznie i tym razem nieco poważniej.

Sytuacja, która miała miejsce była przykładem wykorzystania przez sprzedawcę tzw. pozacenowych argumentów sprzedaży – tematu na który szczególnie zwracam uwagę podczas branżowych szkoleń sprzedażowych. W skrócie – bez względu na to z jakim zakupem się zmierzasz, czasem oczekujesz czegoś więcej niż boksowanie się ze sprzedawcą o pięćdziesięciozłotowy rabat i odwrotnie – będąc sprzedawcą, na decyzję zakupową Twoich klientów wpływa nie tylko wyłącznie cyfra na metce. Nie będę się rozkręcał tworząc tematyczny elaborat. Wytłumaczę to  konkretnie i zwięźle.

Zaoferuj bezkosztowy serwis i naprawę

Tak wiem – „naszą firmę na to nie stać, to strzał w kolano”… Otóż nie! Stworzenie wartości dodanej związanej z przemyślanym (na pewnych, określonych zasadach) bezpłatnym serwisem i naprawą produktu może stać się istotnym argumentem dla Twojego klienta. Wbrew pozorom zakup okularów i samochodu może mieć ze sobą wiele wspólnego. 😊

Sprzedaj nieco historii

Jeśli storytelling jest Ci obcy lub nijak wpasujesz się w historię danego produktu z Tobą w roli głównej, zwyczajnie poczytaj o marce i ludziach, którzy ją zbudowali. Tym sposobem, idąc śladem Aviatora, Twój klient po wyjściu z salonu stanie się niemalże pilotem US Air Force, a Ty jako sprzedawca zyskasz jego uznanie ze względu na wiedzę i profesjonalną obsługę.

Zaproponuj produkt wyższej jakości

Mimo, że klient zobrazował sobie już swój zakup zaproponuj mu lepszy jakościowo produkt. Lepszy w znaczeniu trwalszy, lżejszy, wygodniejszy, zapewniający większe bezpieczeństwo. Miło usłyszeć dobre słowo z ust zadowolonego klienta i budować lojalność na lata. Czy będąc zadowolonym konsumentem polecisz najbliższym miejsce, gdzie zostałeś dobrze obsłużony? Tak właśnie działa marketing szeptany.

Stój na straży czasu i jakości usługi

Presja czasu w biznesie zawsze jest i będzie. Dostosuj zatem czas wykonania usługi do faktycznych możliwości i mocy przerobowych. Trzymaj jakość, a w sytuacjach awaryjnych czy poślizgu zadzwoń błyskawicznie do klienta. Czasem dezinformacja i jeden dzień zwłoki zepsuje relacje i pozostawi niesmak. Przecież będąc klientem lubisz otrzymywać wszystko na czas. Czyż nie?

Dostarczaj produkt do dowolnego miejsce na świecie

Myśl globalnie. Jeśli sprzedajesz produkt, który możesz wysłać, spraw, aby każdy Twój klient o tym wiedział. Rejestrowana, półkilogramowa przesyłka pocztowa do Londynu to wydatek niecałych 20 zł. Przy produkcie o wartości 1000 zł to 2%. Przeżyjesz. Do paczki włóż dodatkowy gadżet. Klient to doceni.

Każdy rodzaj wartości dodanej z łatwością dopasujesz do Twojej branży. Myśl kreatywnie, wdrażaj pierwiastki nowoczesności i wychodź poza 4 ściany Twojego biznesu. Trzymam kciuki.

Do zobaczenia na szkoleniu.

Ghosteye