Czy szczere emocje zaprzeczają męskości?

W świecie, w którym normalność bywa deficytem warto zadać pytanie czy zwykły facet potrafi być jeszcze istotą mentalnie intrygującą? Czy kreacja efekciarza i superbohatera pożarła już na dobre potrzebę bycia zwyczajnym gościem? Czy jako mężczyźni nie zatracamy się w zgubnej roli, w której z trudem i wstydem przychodzi nam szczere wyrażenie uczuć? Radość, złość, smutek, pożądanie – jakie to proste, a jednak czasami krępujące i trudne.

Klasyka nie przemija

Obserwując na okularowym parkiecie debiut marki David Beckham, stawiam, że jej akcje szybko pójdą do góry. Tak sobie myślę, że normalność i szczerość zaczyna być w cenie. Jeden mógłby rzec, że to zacny vintage, drugi, że styl, który „wieje konserwą”. Dla mnie to powrót do eleganckiej prostoty i przypomnienie kultowych, okularowych kształtów. Mam wrażenie, że jako mężczyźni na nowo mamy szansę odkryć ponadczasowy styl i autentyczność – coś, co w obszarze mody zawsze przetrwa próbę czasu.

Okulary David’a Beckham’a wcale nie są zabawnym gadżetem dającym Ci sposobność, abyś poczuł się jak gwiazda Manchester’u. To kolekcja oprawek korekcyjnych i okularów przeciwsłonecznych zaprojektowana i dedykowana dla świadomego i dojrzałego faceta. Człowieka, który potrafi kochać, współczuć, złościć się będąc emocjonalnym i prawdziwym. Może nieco wyidealizowane, ale w moim przekonaniu spójne z produktem i nazwiskiem, które go sygnuje.

Radość i złość

Co łączy te uczucia? Chyba tylko prawo do wyrażania ich odważnie i szczerze. Jest jeden warunek – będąc w gniewie nie ranisz innych. Wiem, wiem – fajniej się pisze o postanowieniach niż je realizuje. Tak jednak postępuje prawdziwy facet. Złość i radość to emocje skrajnie różne, niczym Twój wizerunek, który możesz odmienić przy użyciu tylko jednej pary oprawek. Tak to sobie wymyśliłem. Wszystko za sprawą retro – detalu w postaci metalowej, przeciwsłonecznej nakładki, która błyskawicznie zmienia Twój wygląd oraz zastosowanie okularów. Ja upodobałem sobie opcję z osłoną. Kultowa forma i praktyczność tego modelu sprawia, że jest to topowa propozycja z portfolio marki.

Smutek

Smutek i łzy szczególnie u facetów bywają oznaką genetycznego defektu, który objawia się emocjonalnością, słabością i tkliwością. A może tylko my mężczyźni tak sądzimy? Kiedy oglądałem pożegnanie gwiazdy NBA Kobe’go Bryant’a i przemowę Michael’a Jordan’a nigdy nie widziałem takich emocji, wzruszenia i łez cieknących po męskich policzkach. Piękne, dojrzałe i wcale nie rujnujące wizerunku samca alfa. Oznakę słabości, którą jako faceci w większości krępujemy się wyrażać powiązałem z obrazem delikatnych, subtelnych i zaokrąglonych żyłek, przy których nie ma mowy o kamuflażu (tytułowe foto). Wygodne, ponadczasowe i świetnie wykonane – wszystko w zgodzie z ideą jaką obrała sobie piłkarska duma Anglii.

Pożądanie

Pozostawiłem je na deser. W jego wyrazie jako mężczyźni problemu raczej nie mamy. Bardziej w pohamowaniu żądzy i zachowaniu subtelności. Pożądać będąc facetem, to trochę jak balansować na cienkiej linie pomiędzy byciem romantykiem, a chamem. Wzorem byłby pewnie atrakcyjny i szarmancki flirciarz. Taki Borewicz z 07 zgłoś się. Chociaż nie – od chyba nie był atrakcyjny… Z kreacją macho doskonale harmonizują przeciwsłoneczne, wybitnie męskie, prostokątne klasyki. Łatwiej dzięki nim wyrazić nieoczywistość, namiętność i pragnienie, tak jak w moim alter ego, które przybrałem na potrzebę foto – sesji.

Jesteśmy tylko facetami

Spoglądając na najnowszą kolekcję okularów David’a Beckhama może nieco na wyrost, ale próbuję doszukać się pewnego przekazu. Jak udało się połączyć z obszarem mody wartości takie jak szczerość, uczciwość i niesfałszowane emocje. Choć jako mężczyźni staramy się, to trudno nam nie zatajać uczuć, obnażać słabości, ronić łez nie będąc marnym puchem. Ale staramy się.

Radek Wiktorowicz – Ghosteye

 

 

Kirk & Kirk – pasję się dziedziczy?

Nie mogę zaprzeczyć, że ekscytuję się ludźmi, którzy z jakichś powodów zapisują się w historii przecudownej branży jaką jest dla mnie optyka okularowa. Odkrywać pasjonatów, studiować dzieje wybitnych marek oraz poznawać także te niszowe i wschodzące. Dystansować się od nudnego jak flaki z olejem podręcznikowego, surowego przekazu. Oto główne idee mojego bloga.


Historia trochę jak z filmu

Posiłkując się jednym z najbardziej nieznośnych czasowników wśród polonistów – popełniłem już nawet kilka wpisów o wynalazcach czy inspirujących ikonach stylu. Edwin Land, Hubert de Givenchy, Hans Stepper, Guccio Gucci – nazbierało się tego podczas kilkunastomiesięcznego bajdurzenia na ghosteye.pl. Dzisiaj będę dla Was okularowym pacjentem zero. Postaram się zainfekować maksymalną liczbę czytelników. Historią, marzeniami, tradycją i brakiem ograniczeń. To z czym bez wątpienia powiązać można okulary londyńskiej marki Kirk & Kirk. Jak nie być głośnym, modowym brandem, a jednak od czasu do czasu brylować na nosach gwiazd przechadzających się po czerwonym dywanie? Jak nie oglądać się na okularowe trendy, nie uznawać kompromisów i być zawsze wiernym własnemu stylowi?

Przepis na to z pewnością znają Karen i Jason Kirk – kontynuatorzy ponad stuletniego, okularowego rzemiosła Kirk Brothers. Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób, ale to właśnie oni – zwariowani bracia Percy i Sydney w 1919 roku powołali do życia starą maszynę do szycia, która wraz z obcinaczem do soczewek dała początek pierwszej, prowizorycznej linii produkcyjnej. Stworzyli przy tym idealny, biznesowy dream team. Percy – urodzony sprzedawca i pijarowiec, Sydney – rzemieślnik i artystyczna dusza. Konsekwencja i pewnego rodzaju misja zaprowadziła duet braci Kirk m.in. do Indianapolis, Montrealu czy Johannesburga, gdzie otworzyli swoje fabryki okularów. W trosce o najlepszej jakości soczewki podróżowali do Brazylii pozyskując z tamtejszych plaż jeden z najlepszych kwarców. I to wszystko w czasach bez Ryanair’a, superszybkich pociągów czy autostrad.

Ciekawostki z czasów Kirk Brothers

Jako entuzjasta motoryzacji, spalonej gumy i smrodu benzyny nie mógłbym pominąć jeszcze jednej kwestii. Niejaki Sir Malcolm Cambell – brytyjski kierowca wyścigowy, ustanowił jeden ze swoich rekordów prędkości na wodzie w goglach ze szkłami Motex – produkcji właśnie braci Kirków. Ciekawostką, która może zainteresować szczególnie ludzi z branży optycznej było wprowadzenie przez londyńskich zapaleńców, jak to sami nazwali – Fecifit („a perfect non-pressure spectacle”) – regulowany mostek w oprawkach okularowych. Tym sposobem w podobnym modelu oprawek mógł przechadzać się bokser po przejściach i filigranowa kobietka.

Karen i Jason Kirk

Obecny spadkobierca sukcesu Kirk Brothers – Jason wraz ze swoją żoną Karen kontynuuje rodzinną tradycję optyczną swojego dziadka, wujka, ale także ojca Neville’a. Małżeństwo podobnie jak słynni Kirks Brothers wydają się być nieźle zgranym teamem. Wystarczy spojrzeć na produkty nowej starej marki – Kirk & Kirk, którą współtworzą. Okulary te nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym brandem. Solidna konstrukcja, odważny dizajn, kolory oraz najlepszej jakości akryl. Oprawy Kirk’a to brytyjskie dzieła sztuki, ręcznie wykonywane we Francji z wykorzystaniem w produkcji niezniszczalnych, niemieckich zawiasów. Z często odważnymi, ale zawsze skrupulatnie dobranymi i przemyślanymi umaszczeniami, będącymi w zgodzie z przekazem danej kolekcji (Kaleidoscope, Cantena, Matte, Spectrum). To okulary o niebanalnej formie odzwierciedlającej artystyczną duszę Karen Kirk. Produkty Kirk & Kirk dostępne są także w wersjach przeciwsłonecznych z soczewkami marki Zeiss.

Do zobaczenia już wkrótce!

Jakiś czas temu miałem możliwość poznać Jasona. Gość jak cholera spójny z marką, którą tworzy – uśmiechnięty, otwarty, pomysłowy, życzliwy. Artykuł, który miałem przyjemność napisać powstał w dość niesprzyjającym okresie w związku z sytuacją epidemiologiczną na świecie. Pomimo tego, że relacje biznesowe oraz udział w branżowych eventach kuleją jak nigdy, wierzę, że Ci z Was, którzy nie znają jeszcze londyńskiej marki będą mieli wkrótce możliwość poznać ją bliżej. A może nawet uścisnąć ręce jednych z najbardziej kreatywnych ludzi z branży optycznej na Wyspach.

Też Was ściskam
Ghosteye

Moda i okulary lat 20-tych XX wieku?

Przyszło mi do głowy, że skoro już wjechaliśmy w dwudziestolecie, to warto byłoby prześledzić co optyka okularowa miała do zaoferowania w tychże latach, tyle że… wiek temu. Jak wyglądały okulary lat 20-tych? Czy słyszano wtedy o progresach, polaryzacji czy szkłach dwuogniskowych? Czy istniała w tym czasie polska firma produkująca soczewki korekcyjne? I w ogóle jak wyglądał sto lat temu kobiecy i męski dress code?


Znane kostiumowe ekranizacje

Patrząc nieco szerzej, a więc na modę znamienną dla stu lat wstecz założę się, że większość z Was dobrze kojarzy jej typowe znaki rozpoznawcze. Bo któż nie oglądał kostiumowych ekranizacji przenoszących nas w tamte czasy? „Wielkiego Gatsby’iego” – melodramatu o ówczesnej, nowojorskiej definicji turboimprezowania z nieszczęśliwą miłością w tle? Któż nie widział oscarowego dzieła i prawdziwej tanecznej historii  – „Chicago” czy katastroficzno – namiętnej adaptacji (chwilę przed drugą dekadą XX wieku) o statku, który zaliczył „czołówkę” z górą lodową? Pisząc ten artykuł sam odświeżam pamięć o tych czasach – to klikając w klawiaturę i patrząc na monitor, to zerkając na „Wielkiego Gatsby’iego”, którego zapodałem na Netfliksie. I choć mając z tyłu głowy ten sam okres w Polsce (odzyskanie niepodległości, pełne konfliktów politycznych dwudziestolecie międzywojenne, ale też i świeży sznyt w modzie), to jednak wolę przenieść się myślami za ocean. Tam „bankiety były większe, przedstawienia śmielsze, budynki wyższe, zasady swobodniejsze, a prohibicja dała odwrotny skutek obniżając cenę alkoholu”(cyt. „Wielki Gatsby”).

Kobieca moda lat 20- tych

W przypadku płci pięknej na pierwszym planie były zdobne kreacje z piórami, cekinami, opaskami i sznurami pereł. Za to make-up kreowała ciemna oprawa oczu z zajemocnymi, czerwonymi ustami wydmuchującymi dym, rzecz jasna z długiej, cienkiej cygaretki. Suknie bardzo często odsłaniały ramiona i plecy, aby w 1928 roku dojść do perwersyjnej długości, czyli przed granicę kolana. Pewnie dzisiejsze  legginsy byłyby dla tamtejszego społeczeństwa istną demoralizacją niczym wprowadzenie do polskiej współczesności pornosów w ofercie kulturalnej letnich kin po chmurką. „O czasy, o obyczaje!” – wykrzyczałby Cyceron. Emancypacja kobiet doskonale dała swój wyraz w casualu oraz w zgodzie z prekursorką modowego wyzwolenia kobiet – Coco Chanel. Mimo, że to ona powołała do życia słynną „małą czarną”(i nie chodzi tu o kawę), to przede wszystkim wprowadziła do damskiej stylizacji wygodę i sportowy charakter. Zdefiniowała przy tym modę na chłopczycę w zgodzie z ideą wolnej kobiety – tzw. Flapperki. „Niech żyje wolność i swoboda” – można by zanucić słowami kompozycji, równie wytwornej repertuarowo co Sylwester z Jedynką.

Fot. Alena Maltseva

Męski dress code wiek temu

Jak wyglądał dżentelmen sto lat temu? To facet w trzyczęściowym, ciemnym lub jasnym, a często w pionowe pasy garniaku lub idąc level wyżej – w gustownym fraku. To mężczyzna odziany w Oxford Bags (spodnie rozszerzone w nogawkach, często z podtrzymującymi je szelkami) kroczący w błyszczących oksfordach (eleganckie buty męskie o smukłej linii, dawniej w Polsce określane jako wiedenki). Zapiętą na ostatni guzik jasną koszulę wieńczy krawat w ukośne pasy lub mucha. To jegomość brylujący w kapeluszu lub cylindrze, w jasnym szaliku, podpierający się kunsztownie zdobioną laską. To gość lubiący dobre cygara i whisky. Jeśli jest typkiem spod ciemnej gwiazdy, szmuglującym ten szlachetny trunek, właściwym dodatkiem do stroju jest odpowiedni dla epoki model szotgana. W swobodniejszym stroju ówczesny facet czerpał inspiracje ze sportu, czego potwierdzeniem było zaprojektowanie kilka lat później przez Lacoste’a słynnej polówki z krokodylem.

Fot. Alena Maltseva

Okulary sprzed stu lat

Jak zatem tamtejszy styl retro objawiał się w optyce okularowej? Technicznie, to niewątpliwie czasy, w których obecne, okularowe rozwiązania były jeszcze w powijakach (debiut progresów to 1959 rok, fotochromów – koniec lat 70-tych, a powłoki antyrefleksyjnej – połowa lat 30-tych (za sprawą marki Zeiss, która upowszechniła to rozwiązanie w przemyśle wojskowym). Mimo tego pamiętajmy, że był to czas, w którym okulary były już dostępne dla mas i różnych grup społecznych (od robotniczych gogli po zdobione, arystokratyczne binokle). Przecież grubo ponad wiek wcześniej nauczono się określać wady refrakcji oraz sposób ich korygowania. Okulary dwuogniskowe wynalezione już w 1760 roku przez Benjamina Franklina również nie były w tym czasie żadnym novum. Zresztą tak samo jak soczewki cylindryczne czy opatentowane w 1752 roku okulary przeciwsłoneczne. Jako ciekawostka –lata 20-te to czasy, w których okulary można było wygodnie schować w coś, co przypominało etui dzięki systemowi składanych zauszników (wprowadzenie zawiasów). Pisząc o okularach przeciwsłonecznych nie sposób pominąć zasługi Edwina Landa – ojca marki Polaroid i polaryzacji, którą zastosował w okularach w 1929 roku (więcej o marce Polaroid możecie przeczytać w moich dwóch wpisach – art. nr 1, art. nr 2)

Kształty, materiały okularów z lat 20-tych

Wiek temu okularowa moda była „okrągła”– owalne kształty królowały zarówno w wersji korekcyjnej jak i przeciwsłonecznej. Materiałem pełniącym role soczewki było szkło (przyznam, że nie doszukałem się daty narodzin pierwszych soczewek organicznych, więc jeśli ktoś z Was odnalazł taką informację – śmiało napiszcie do mnie). Spośród opraw dominowały zarówno wynalezione już wcześniej binokle (inaczej cwikiery lub pince-nez, ze sprężystym uchwytem na nosie), jak i klasyczne konstrukcje z zausznikami spoczywającymi na uszach. Okulary częściej nosili mężczyźni, nie tylko z potrzeby korekcji, ale i jako atrybut mądrości i wysokiego statusu. W przeciwieństwie do kobiet, u których obecność okularów uznawano za mało atrakcyjne. Był to też czas kiedy do lamusa odchodziły pełniące zarówno rolę biżuterii jak i optycznego gadżetu ułatwiającego widzenie dali – damskie lorgnony. Materiałem dla mas był metal, a u zamożniejszych cenne kruszce w tym metale szlachetne, a nawet szylkret (skorupa żółwia). Trudno też w tamtejszej modzie doszukiwać się kolorowego umaszczenia opraw. Ich barwę określał gotowy materiał wykorzystany w produkcji.

Akcentując polską rolę w przemyśle oftalmicznym warto wspomnieć o przełomie lat 20-tych i 30-tych kiedy to w Katowicach, w zakładach Iwoka na szeroką skalę rozpoczęto produkcję soczewek okularowych. Firma ta była niejako protoplastą funkcjonującej do dziś (już nie z polskim kapitałem) marki JZO.

La Matta i Kaos – stop nudnym okularom

la matta kolorowe oprawki

Jeśli daleko Wam do oprawek w stonowanych i pospolitych barwach, jeśli bardziej stawiacie na odważny look niż ten pt. wmieszałam/wmieszałem się w tłum, jeśli nie akceptujecie lub nie pasują do Was nudne jak flaki z olejem formy, to być może upodobacie sobie kolorowe, fluorescencyjne i z pewnością antydepresyjne okulary od La Matta i Kaos.

Continue reading

Givenchy Eyewear

Uwielbiam zagłębiać się w historie marek, które wykreowały światową modę stając się rozpoznawalnymi niemalże w każdym zakątku globu. Na przestrzeni dziesięcioleci kierunek projektowania i odzieżowego dizajnu wyznaczała wielokulturowa stolica świata – Paryż, a w nim symbol szykownych sukni, eleganckiej czerni, świetnych jakościowo dzianin, misternych koronek, haftów i falban – marka wielkiego twórcy Huberta de Givenchy.

Continue reading

Stepper Eyewear – najwygodniejsze okulary na świecie?

Wyobraź sobie okulary, których kształt doskonalony jest latami w oparciu o anatomię twarzy różnych grup etnicznych z całego świata. Pomyśl o okularowych oprawach, które nie mogłyby powstać bez ich idealnego odwzorowania w trójwymiarowej przestrzeni. Wyobraź sobie jak różni jesteśmy, a co za tym idzie jak trudno stworzyć uniwersalne formy okularów uwzględniając najdrobniejsze różnice. Niewykonalne? A jednak!

Continue reading

Polaroid – znacznie więcej niż okulary

Ni z tego, ni z owego zapytałem znajomych z czym kojarzy im się marka Polaroid. Odpowiedzi były różne, niektóre nawet przezabawne. Sporo skojarzeń wiązała się z dawnym okresem komunii świętych (początek lat 90-tych) gdzie obok ogromnego podniecenia i zapachu pieniędzy w powietrzu wisiała nieodparta żądza otrzymania w prezencie Polaroida. Aparatu od zawsze kojarzonego z „błyskawiczną” fotografią, kosmicznym wyglądem, który manifestował swoją gotowość do pracy otwierając się jak pradawny transformers. To był prawdziwy lans. Komunijne quady, skutery i rowery – możecie pochować się po kątach. Polaroid stał się nie tylko wyznacznikiem superszybkiej, innowacyjnej fotografii. Markę bowiem kojarzyć można również z czymś innym. Zakomunikował mi to wprost jeden ze znajomych, traktując to, co mówi za tak oczywiste jak emocje na grzybobraniu: „chcesz dobrych okularów przeciwsłonecznych – kupujesz po prostu Polaroidy”.

Continue reading

Carrera Eyewear – okulary nie tylko na tor

Marka Carrera wzbudzała we mnie pozytywne, sportowe emocje nawet wtedy, kiedy nie byłem jeszcze okularowym szajbusem. Nie wiem jak Wasze, ale moje pierwsze skojarzenia to slalom gigant i narciarstwo alpejskie, sportowe stroje zawodników wyprzedzające epokę z dumnie wyeksponowanym czerwonym napisem na goglach. Obok superszybkich „maszyn” do zjeżdżania takich jak Alberto Tomba czy Herman Maier w kontekście sportów zimowych i marki Carrera grzechem byłoby pominąć piękną część polskiej historii narciarstwa klasycznego. Nieśmiały chłopak z Wisły z charakterystycznym wąsem, poprawiający drugie oczy (tak, tak, często właśnie z logotypem na „C”) zaraz przed tym jak wystrzeli w kosmos. To były czasy…

Carrera czyli wyścig…

Kiedy jestem pytany czy jeżdżę na nartach często przekornie odpowiadam, że wolę bardziej męskie sporty. To chyba trochę ze złości, że nie było mi dane godnie przepracować kilku sezonów pod okiem instruktora narciarstwa. Z drugiej strony – nienawidzę zimy jak cholera. I tak poszedłem w stronę dźwigania ciężarów (nawet z małymi sukcesami) i okładania się rękawicami w lokalnym klubie. Czy tak naprawdę to bardziej męskie? Nie wiem. Wiem na pewno, że aby zjechać z ośnieżonego stoku z prędkością przekraczającą 150 km/h trzeba mieć naprawdę duże „cojones”.

W lingwistyce tak już jest, że w pewnych słowach płyną endorfiny, temperament i nieposkromiona energia. A z tym od zawsze kojarzona jest marka Carrera. Wszystko staje się jasne gdy ciocia Wikipedia wyjaśnia nam etymologię nazwy. Mimo austriackich korzeni marki (kiedy to w latach pięćdziesiątych Carrerę powołał do życia pasjonat okularów i wyścigów samochodowych Winhelm Anger), samo słowo ma tak naprawdę hiszpański rodowód (carrera – z hiszp. wyścig). Komu jak komu, ale Iberyjczykom braku werwy i żądzy rywalizacji zarzucić nie można… Spójność nazwy – prima sort.

Optyl – materiał z efektem „pamięci”

Zanim opowiem Wam co doceniłem i co najbardziej jara mnie w okularach Carrera warto abyście poznali kilka ciekawostek. Jedną z nich jest stworzenie i opatentowanie przez markę materiału o nazwie optyl – tworzywa o doskonałych właściwościach fizycznych i chemicznych (z tzw. efektem pamięci), odpornego na działanie większości kosmetyków (tak, drogie Panie!). Optyl z powodzeniem wykorzystywany jest do dziś – po półwieczu od czasu jego wynalezienia.

Carrerę łączył także dłuższy związek z firmą Porsche. Marka była zawsze blisko sportu, nawet Formuły 1, a w roku 1996 trafiła do rąk włoskiego potentata okularów – Safilo Group, gdzie rozwija się do dzisiaj. Jedynym i wyłącznym dystrybutorem marek należących do grupy Safilo (w tym marki Carrera) od 28 lat na terenie Polski jest firma Optimex – Viscom.

Okulary ze szklanego ekranu

Ostatnie lata marki Carrera, to realizacja kapitalnej, marketingowo – wizerunkowej filozofii łączącej idee Wilhelma Angera (założyciela firmy) oraz stylistyczną ewolucję jaką w dzisiejszym czasie przechodzą okulary. Carrera konsekwentnie rysuje swój obraz świetnego, okularowego, modowego brandu. Super, że każdy z modeli przy zachowaniu sportowych korzeni i motoryzacyjnej tradycji doskonale odnajduje się w casualu. Wcześniejsze, charakterystyczne modele Carrery dały się poznać już dawno (poczciwy Sly jako Cobretti w filmie „Cobra” czy jeden z moich ulubieńców – Al Pacino jako „Człowiek z blizną”- czytaliście „Okulary mafii”??). Najnowsze kolekcje (w szczególności okularów przeciwsłonecznych), także robią zawieruchę na szklanym ekranie, a wśród nich modele, które w mojej ocenie aspirują do grona ponadczasowej, okularowej klasyki. Czas pokaże. Póki co odnajdujemy je w okularowej garderobie m.in. Lady Gagi, Rihanny, Madonny czy Brada Pitta.

Carrera i casual

Po otrzymaniu od polskiego dystrybutora najnowszej kolekcji i wstępnych przymiarkach zacząłem rysować sobie w głowie koncepcję sesji zdjęciowej. Na pierwsze kadry (przy okazji Targów Optycznych w Monachium) wybrałem stolicę Bawarii. Program napięty, a czas mocno ograniczony. Wskazówka na zegarze bliska północy. Idealny moment na przeciwsłoneczną sesję zdjęciową.:) Tak już mam z Mario – fotografem, że robimy dziwne rzeczy, idąc na żywioł i pełen spontan.

 

Wybór padł na Plac Mariacki, a później całkiem przypadkowo na monachijskie metro. W przypadku okularów przeciwsłonecznych Carrera urzekające jest to, że wcale nie trzymają się kurczowo sportowego stylu. Okazało się, że jesienno-zimowy, kraciany płaszcz, gruby golf, wysokie skórzane buty oraz rzecz jasna lustrzanki od Carrery mogą stworzyć naprawdę zacne połączenie. Kto by pomyślał. No i magia przeciwsłonecznych okularów zadziałała – minus dziesięć stopni na termometrze przestało być dokuczliwe. Mówcie co chcecie – jak dla mnie zaje…sty outfit, a zarazem potwierdzenie tego, że Carrerę można z powodzeniem łączyć z co najmniej w kilkoma modowymi stylami.

 

 

Włoskie krągłości

Marka Carrera to także okulary korekcyjne. Jako amator krągłości (również tych okularowych :-)) nie mogłem przepuścić najnowszych owalnych modeli. Co ciekawe i niepowtarzalne – są świetnym połączeniem klasyki, stylu vintage i sportowego sznytu. Korzystając już chyba z ostatniej w tym roku „białej scenerii” szybko założyłem je na nos, aby zakończyć pracę nad tekstem.

Wracamy do motoryzacyjnych korzeni

Kiedy miałem na starej maszynie wybić kropkę ogłaszającą koniec wpisu przyszło mi do głowy, że czegoś tu brakuje. Przecież Carrera to ucieleśnienie samochodowych rajdów, prędkości i zapachu spalonej gumy.

 

Z pomocą przybyło mi 550-konne AMG, które okazało się godnym rekwizytem zwieńczającym sesję. 6.3 litrowy motor z kutymi tłokami (pięknie „gada”) w zestawieniu ze świetnie wykonanymi okularowymi egzemplarzami wprost z włoskiej Padwy. W jednym i drugim przypadku mocna i solidna półka premium. Mission complited.

Nosząc okulary Carrera stajecie się właścicielami zamkniętej w niewielkim przedmiocie cząstki sportowej historii, pasji do wyścigów i  motoryzacji, którą możecie eksponować bez względu na płeć i w wielu modowych odsłonach. Od kobiecego outdoorowego oversizu, a nawet po męską klasykę. Sportowa ekstrawagancja i konsekwencja marki sprawiły, że Carrera stała się jednym z  okularowych brandów wszechczasów.

Okulary mafii

okulary mafii aviator

Producentów filmowych zafascynowały przesiąknięte zbrodniami, przemocą i korupcją gangsterskie biografie. Charyzmatyczne, twarde osobowości z honorem na ustach (białym proszkiem pod nosem) i bezwzględnym oddaniem dla rodziny. Amerykańskie kino XX wieku zakochało się w historiach włoskich mafiosów.

Continue reading