Dlaczego oczy dzieci cierpią na lockdown’ie?

Zdalne nauczanie naszych pociech to nie tylko brak „zdrowego” kontaktu z rówieśnikami, ale także edukacyjne luki, które zostaną kiedyś obnażone czy aktywność fizyczna podtrzymywana i doskonalona w… domu – nie wspomnę już o irytacji samych rodziców, którym trudno odnaleźć się w chaosie własnej pracy i obowiązków, pomiędzy którymi angażują się w internetowe homework’i czasem bardziej niż same pociechy. Niestety lockdown to także czas wzmożonego wysiłku dziecięcych oczu. Lekcje on-line, a zaraz po nich rozrywka przed tym samym komputerem, to konieczności i przyjemności, za które wcześniej czy później zapłacimy wszyscy.


Smartfon – najlepszy kumpel?

Nie mnie oceniać czy wprowadzenie zdalnego nauczania jest właściwe. Dywagowanie nad tym nie jest rolą tego wpisu. Faktem jest, że zapewnienie najmłodszym konstytucyjnego obowiązku edukacji zderzyło się z dziwnymi czasami w jakich przyszło nam funkcjonować.

Dziecięcy świat kreatywnej nauki i szkolna ławka zamieniły się w kilkugodzinne ślęczenie przed monitorem komputera, który stał się głównym narzędziem kontaktu z „rzeczywistością”. Co najgorsze, odpoczynkiem od szkolnego ekranu jest ten sam ekran, występujący po zajęciach w innej roli. Czytającym wpis rodzicom nie trzeba specjalnie wyjaśniać – social media, jutubek, gry, które gęsto kradną więcej czasu niż zajmuje sama nauka.

Niewłaściwy rozwój intelektualny, emocjonalny i społeczny, wyższość Internetu nad zajęciami twórczymi – czytaniem, pisaniem, ćwiczeniami manualnymi czy grami planszowymi jest i będzie coraz częściej utrapieniem dziecięcych psychologów i terapeutów. Ale to nie wszystko. W rezultacie ciągłego przebywania przed ekranem komputera, tabletu i smartfona, oczy dziecka poddawane są wielogodzinnej ekspozycji na promieniowanie niebieskie oraz fioletowe emitowane z tych urządzeń. I tak obok powszechnie znanej z czołówek gazet epidemii, mamy jeszcze jedną – epidemię krótkowzroczności.

Wpływ światła niebieskiego na oczy dziecka

Obok sztucznych źródeł oświetlenia tzw. światło widzialne o wysokiej energii (światło niebieskie i fioletowe) emitowane jest przede wszystkim przez urządzenia cyfrowe posiadające ekran. Technologia ta jest niestety przyczyną problemów ze wzrokiem. Według najnowszych badań, światło niebieskie wpływając na narząd wzroku zaburza procesy metaboliczne w siatkówce oka. Z czasem doprowadza do zwyrodnienia plamki żółtej i nieodwracalnego uszkodzenia fotoreceptorów prowadząc na końcu powoli, krok po kroku do trwałego uszkodzenia wzroku. Wpatrywanie się dziecka w ekran komputera to także duży wysiłek dla nerwów wzrokowych, które nieprzerwanie kurczą się i rozluźniają. Prowadzi to w konsekwencji do zmęczenia wzroku, nieostrego widzenia czy bólu głowy. Powszechnymi objawami są także suchość oczu oraz ich łzawienie.

Z bajką na tablecie trudniej jest zasnąć

Światło niebieskie jest też podstępnym niszczycielem naszego prawidłowego rytmu okołodobowego. To istotny powód abyśmy ograniczali korzystanie z elektroniki przed zaśnięciem szczególnie u dzieci. Wszystko za sprawą melatoniny – hormonu snu, którego wydzielanie wpływa na to czy chce się nam spać o właściwej porze. Jako tata dwójki dzieci wiem doskonale, że odizolowanie dzieci od kolorowej i ciekawej technologii nie jest łatwe. Korzystanie z telefonu czy tabletu powszechnie staje się formą nagradzania dziecka i zamiennikiem papierowej bajki.  Jednakże, na Boga – nie popadajmy w skrajności i nie idźmy na łatwiznę! Ograniczajmy maksymalnie korzystanie przez nasze dzieci z elektronicznych dobrodziejstw. Na tyle, na ile pozwalają nam dzisiejsze realia. Nie mówię już nawet o konieczności filtrowania przez nas treści, które przekazywane są poprzez Internet. Wierzę w Was! Zacznijcie od dzisiaj!

Jak zminimalizować niekorzystny wpływ światła niebieskiego?

Jak wiadomo zdalne nauczanie nie pozwala nam wyeliminować negatywnego wpływu na wzrok promieniowania wysokoenergetycznego. Są jednak możliwości, z których możemy skorzystać dzięki branży optycznej. Mówiąc precyzyjniej – dzieci przebywające przed ekranem komputera powinny korzystać z odpowiednich okularów. Mam na myśli szkła okularowe wyposażone w uszlachetnienie, które neutralizuje niebiesko-fioletowe światło emitowane przez urządzenia elektroniczne. Chodzi o tzw. powłokę antyrefleksyjną „blue”, której nazwa własna różni się w zależności od producenta soczewek okularowych. Delikatny odcień niebieski szkieł związany jest z resztkową barwą odbicia powłoki antyrefleksyjnej. Najistotniejsze jest to, że takie „szkła” posiadają zwiększony współczynnik odbicia światła niebieskiego, dzięki czemu jesteśmy w stanie w znaczący sposób chronić wzrok naszych dzieci przed światłem niebieskim. Pamiętajmy o tym niezależnie od tego czy nasze dziecko posiada wadę wzroku i wymaga korekcji okularowej, czy też widzi doskonale. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, abyśmy zastosowali tego typu ochronę dla dziecka w tzw. okularach „zerówkach”. Warto wiedzieć, że obecność na nosie takiego rozwiązania będzie wiązać się z większą przejrzystością widzianego obrazu i z poprawą kontrastu.

Rzecz jasna wszelkie dobrodziejstwa płynące z noszenia takich okularów odnoszą się do nas – dorosłych. Niech rzuci kamieniem ten, kto wieczorem nie wpatruje się w Netflixa czy korzysta z mediów społecznościowych.

Drodzy rodzice – nie zniechęcajcie się także samym procesem doboru okularów Waszemu dziecku. Nie pozostawiłem tego tematu bez odpowiedzi. Wszelkie wskazówki odnajdziecie w moim wpisie pt. Jak właściwie dobrać okulary dla dziecka.

2 Comments

  1. Pamiętajmy przy tym, że najlepszą ochroną przed krótkowzrocznością są minimum 2 h dziennie na świeżym powietrzu. Wykazały to wyniki badań dzieci w usa i na tajwanie.

  2. Po pandemii, jeśli w ogóle nastąpią takie czasy, pojawi się mnóstwo problemów zdrowotnych – kręgosłupy, problemy z psychiką i oczywiście wzrok… Nie będzie lekko ;/


Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.